top of page

Keep Smiling - subjective summary

Zaktualizowano: 31 paź 2024

Eng below


Chciałbym, żeby poniższy tekst był zgrabną synergią kilku spojrzeń na temat wystawy; realizacją wizji artystycznej, podsumowaniem technicznych aspektów, społecznego inpaktu, który zakładałem, a wszystko skąpane w subiektywnych, osobistych wrażeniach. Postaram się dowieźć to założenie w poniższych kombinacjach zdań, obawiam się jednak, że gęsty, gorzki sos osobistych przeżyć może nieco zaburzyć zakładane proporcje. Więc nie obiecuje.

Różne iteracje tego tekstu krążyły mi po głowie już od kilku miesięcy. Życzeniowe projekcje udanej wystawy. Zakładając, że afirmację kreują rzeczywistość powinny sprawić ze jedynie wkleję tu naszpikowane wdzięcznością zdania.


Ale może od początku.


W moim otoczeniu od lat przewijał się ambiwalentny temat depresji.  Kobiety dzieliły się opowieściami o swoich terapiach, a mężczyźni… no cóż zwykle dowiadywałem się, że coś im dolega, gdy było już za późno. Sam też nawet najbliższym przyjaciołom nie zwierzałem się ze swoich słabości.  Wszystko w zgodzie z wyuczonym schematem płciowych ról.  Gdy w zeszłym roku jeden z moich bliskich znajomych popełnił samobójstwo mój wewnętrzny mur oddzielający demony od świata zewnętrznego zaczął pękać. Na początku namalowałem kilka obrazów tymczasowych z czarnymi sylwetkami wędrujących dusz. Jedno z tych efemerycznych dzieł przekształciłem w obraz ostateczny zatytułowany Gathering. Pomału pojawiał się pomysł na wystawę, która w mojej intencji byłaby głosem w ważnej sprawie. Pragnąłem, żeby te bezsensowne odejścia moich znajomych nabrały jakiegoś znaczenia. Naiwnie wierzyłem, że uda się ich opowieści wykrzyczeć na tyle głośno, żeby stały się ratunkiem dla innych. Wrócę jeszcze do tej myśli.


Przez kilka miesięcy tworzyłem obrazy na te przyszłą wystawę jednak bez konkretnej wizji. W głowie miałem jedynie lokal. Od początku rzecz miała zadziać się w murach mrocznego pawilonu Bliska 12. Oświecenie przyszło przypadkiem podczas wernisażu znajomego artysty. Stałem z grupką innych odbiorców wystawy próbując swych sił w dziedzinie smal talku gdy podszedł do nas Pan X, którego ewidentnie większość znała. Zapytany co tam u niego odparł z wielkim uśmiechem na ustach – „A słabo, zastanawiałem się nad samobójstwem” … Oniemiałem. Co za gość?! -  tak na głos mówi o temacie tabu?! I ten jego uśmiech! Wtedy nie miałem jeszcze na tyle siły, żeby z nim porozmawiać. Bezpieczny w obszarze myśli niewypowiadalnych znalazłem swój motyw przewodni wystawy – uśmiech.


Prawdę mówiąc bardzo potrzebowałem wtedy tego pokrowca skrywającego prawdziwy temat wystawy. Absolutnie nie do pomyślenia było dla mnie wykreowanie wydarzenia mówiącego wprost o męskiej depresji. Uśmiech w roli kolorowej fasady spisał się świetnie. W pierwszych materiałach rozsyłanych do potencjalnych partnerów nie wspominałem nic o meritum wydarzenia. No i tu pojawia się postać Marty Popławskiej prowadzącej na IG konto @kulturalniecom. Marta pomagała mi w promocji przedsięwzięcia, ale najbardziej jestem jej wdzięczny za pushowanie mnie, żeby jasno nazwać temat wystawy. Zdecydowanie nie było jej łatwo. Wielokrotnie wyszukiwałem różne alternatywne rozwiązania, żeby tylko nie nazwać spraw wprost. Od pierwszej propozycji Marty do stworzenie przeze mnie filmiku, w którym zapraszam na wystawę minęło kilka tygodni. Kilka tygodni walki ze sobą, z wyuczonymi schematami, z własnymi obawami. Ale właśnie o tym jest ta wystawa. Nie chodzi w niej o męską depresję, a o sposób jej postrzegania przez większość mężczyzn. Nie sądzę, żeby kobiety miały problem z rozmawianiem o słabościach swoich partnerów, lub szerzej mężczyzn w swoim otoczeniu. To raczej faceci obawiają się wyimaginowanej stygmatyzacji, ogołocenia z symbolicznej zbroi. Bo czym jest mężczyzna, jeśli nie wojownikiem, myśliwym, obrońcą? I czemu nadal używamy tych średniowiecznych schematy we współczesnym świecie?


Od początku całe przedsięwzięcie było dla mnie polem testowania i przesuwania własnych granic. Na płaszczyźnie artystycznej zapragnąłem eksploracji obszarów emocjonalnie trudnych, pracy z traumami, wyrzygiwania własnych słabości twórczością. Do tej pory bardzo dbałem o to, żeby wszystko to zawsze zostawało za drzwiami pracowni. Tym razem zapragnąłem sprawdzić jak to jest użyć tych emocji z kategorii negatywnych w procesie twórczym. Przekształcić mrok w obiekty fizyczne. Zdaje sobie sprawę ze z zewnątrz osoba nieświadoma mojego nowego podejścia mogłaby nie zauważyć różnicy w pracach z tego i poprzedniego roku. Dla mnie jednak to różnica na poziomie Black Sabat vs. Fasolki. Czy zamierzam kontynuować to podejście? Raczej nie. Zagłębianie się w swoje mroczne obszary zbytnio je faworyzuje. Na dłuższą metę jest to dość męczące.

Wracając jednak do przesuwania granic. Podczas wystawy Keep Smiling zdecydowałem się opowiedzieć o figurze mężczyzny zmagającego się z mentalnymi słabościami również za pomocą własnego ciała. Nagość identyfikuje tu jako ostateczne odsłonięcie się, rezygnacja ze zbroi, fasady. Nagość to ukazanie skrywanej prawdy.


Najciekawszym związanym z tym doświadczeniem była sesja zdjęciowa z Agnieszką Wlachos ig:@agnieszka.wlachos, którą popełniliśmy wspólnie na jednej z nadwiślańskich plaż. Bieganie z gołym tyłkiem w miejscu publicznym postrzegam jako osobliwe, ale (zaskakująco) nie tak trudne dla mnie przeżycie. Z Agnieszką znamy się od kilku lat, ale współprace przy wystawie zaproponowałem jej zdecydowanie z uwagi na jej niesamowite portfolio. Od początku w pełni zdałem się na profesjonalizm Agnieszki. Od sesji poprzez wybór i obróbkę zdjęć do montażu wystawy, wszystko według wizji artystycznej autorki. Przyznam, że wyszło świetnie. Odpowiednio podświetlone, trzymetrowe fotografie zbudowały przestrzeń w głównej sali pawilonu.


Do udziału w wystawie zaprosiłem również dwóch artystów realizujących się w dziedzinie nowych mediów Bartosza Wyszyńskiego ig: @cardinal.mov i Sefe Sagira ig: @sefasagr. Bartosz przygotował instalację nawiązującą do natłoku myśli. Pływające po podłodze wyrazy przyklejały się do stóp przechadzających się wśród nich osób. Instalacja stanowiła pomost pomiędzy obrazami Gathering I (który był pierwszym obrazem jaki stworzyłem na tę wystawę) i Gathering II (który był najnowszą pracą), obydwa zawierające sylwetki podróżujących męskich dusz.


Z Sefą zrealizowaliśmy wspólnie projekt przestrzennego obrazu, który wchodził w interakcje z odbiorcą. Widz za pomocą mimiki twarzy sterował tym co ukazywało się na obrazie.  W rezultacie powstało stale transformujące, efemeryczne dzieło, którego odbiorca staje się współautorem. Uważna osoba mogła nieopodal spostrzec podobny przestrzenny obraz przykryty częściowo folią, który w mej intencji jest zapowiedzią rozwinięcia wraz z Sefą projektu interaktywnych obrazów.


Poza powyższymi wystawa zawierała również zbiór obrazów w sposób abstrakcyjny opowiadających o różnych aspektach związanych z depresją. O spojrzeniach, które stają się zarzewiem wyimaginowanych projekcji. O plątaninie myśli i zatarciu wspomnień. O bipolarnych stanach radości i nieszczęścia. O tym, że sprawność ciała ma się nijak do odporności psychicznej. O ostatnich 500 dniach mojej twórczości. O moim bliskim znajomym, który maskował ciemność uśmiechem. W piwnicy zaaranżowałem jedno pomieszczenie, które miało symbolizować wnętrze owładniętego czarnymi myślami umysłu, pojawiła się tam seria moich zdjęć i dwa obrazy; duszący się i taki, któremu udało się wyswobodzić. W podziemiach pojawiła się również ukryta ekspozycja opowiadająca o wyparciu i zapomnieniu. Za jedną z lamp wizualizującą statystyki dotyczące męskich prób samobójczych znajdowało się niewielkie pomieszczenie z rozrzuconymi na podłodze fotomontażami. Był to fragment mojej pierwszej w życiu wystawy z 2003r. Mroczna, surrealistyczna wizualizacja otaczającego mnie uwcześnię świata. Świata, w którym za nic nie wolno było okazać słabości, a jedyne dozwolone uczucia to złość i strach (jeśli ty go wzbudzałeś). Rozrzucone na brudnej podłodze prace traktuje jako osobisty fundament do stworzonej 21 lat później wystawy o nieprzyznawaniu się mężczyzn do problemów z depresją.


W Sali głównej wystawy pojawiła się instalacja, w której opowiadający o poczuciu nieszczęścia obraz tymczasowy uwięziony był w klatce z poplątanych drutów. Podczas finisażu gdzie świetny koncert akustyczny dał Milito ig:@militohome w akcie performatywnym wyswobodziłem obraz z symbolicznej pułapki i łamiąc go na części podzieliłem się nim z publicznością. Katharsis. Wyzwolenie. Happy End…. no byłoby miło.

Widzę, że już mocno przeciągnąłem ten tekst, ale jeszcze chciałbym dorzucić swoje subiektywne podsumowanie. Spiąć klamrą cały okres przygotowywania tej wystawy i może przeżyć swoje osobiste katharsis?


Od początku nie chciałem, żeby to była wystawa o mnie. To miało być wydarzenie na temat, a ja jedynie uprzedmiotawiam siebie grając pewną rolę. W moich założeniach to, jak wspominałem wcześniej miał być glos w ważnej sprawie. Głośny krzyk, który jakoś nada sens tym dramatom, których bywałem świadkiem. Czy tak się stało? Niestety wątpię. Nadal mam nadzieję na jakiś efekt motyla, ale z perspektywy 2 tygodni po wystawie stwierdzam, że krzyk okazał się niespełna szeptem. Z uwagi na niezasadne zerwanie przez sponsora umowy dzień przed zakończeniem wydarzenia był to tez szept dość kosztowny. No cóż, c'est la vie.


Za to z artystycznego punktu widzenia uznaję tę wystawę za swoją najlepszą w życiu i tego się trzymam. Dzięki jeszcze raz dla pozostałych artystów; Agnieszki Wlachos, Bartosza Wyszyńskiego, Sefy Sagira i Milito, który dał wspaniały występ podczas zamknięcia wystawy. Film pod linkiem. Nie mogę tez nie wspomnieć o Marcie Popławskiej i Krzysztofie Żukowskim, którzy byli odpowiedzialni za promocje i rejestracje wystawy.

 

Na koniec życzę wszystkim dużo uśmiechu !!




ENG


I would like the following text to be a neat synergy of several views on the subject of the exhibition; a realization of the artistic vision, a summary of the technical aspects, the social inpact I assumed, and all bathed in subjective, personal impressions. I will try to prove this assumption in the following combinations of sentences, but I am afraid that the thick, bitter sauce of personal experiences may somewhat disturb the assumed proportions. So no promises.

Various iterations of this text have been circling in my head for several months now. Wishful projections of a successful exhibition. Assuming that affirmations create reality should only make me paste gratitude-filled sentences here.


But let's start from the beginning.


For years, the ambivalent topic of depression ran through my surroundings. Women shared stories about their therapies, and men... well I usually found out that something was wrong with them when it was too late. Nor did I myself, even to my closest friends, confide in my weaknesses. All in accordance with the learned pattern of gender roles. When one of my close friends suicided last year my inner wall separating my demons from the outside world began to crack. At first, I painted several temporary paintings with black silhouettes of wandering souls. I transformed one of these ephemeral works into a final painting entitled Gathering. Slowly, the idea for an exhibition that I intended would be a voice for an important cause emerged. I wanted the meaningless passing of my friends to take on some meaning. I naively believed that it would be possible to shout their stories loud enough to become a rescue for others. I will come back to this thought again.


For several months I created paintings for this future exhibition, however, without a specific vision. In my mind I had only the location. From the beginning the thing was to take place within the walls of the gloomy pavilion Bliska 12. Enlightenment came by accident during the opening of an artist friend. I was standing with a group of other viewers of the exhibition trying my skills in the field of smal talk when Mr. X, whom most of rest obviously knew, approached us. Asked how he was doing, he replied with a big smile on his face - “Not good, I was thinking about suicide” ... I was stunned. What a guy! - He speaks so out loud about a taboo subject! And that smile of his! At that time I still did not have enough strength to talk to him. Safe in the realm of unspeakable thoughts, I found my theme of the exhibition - a smile.


To be honest, at the time I really needed that cover hiding the real theme of the exhibition. It was absolutely unthinkable for me to create an event that spoke directly about male depression. Smile in the role of a colorful facade did a great job. In the first materials sent out to potential partners, I did not mention anything about the substance of the event. Well, and here comes the figure of Marta Poplawska autor of the @kulturalniecom account on IG. Marta helped me promote the event, but I am most grateful to her for pushing me to clearly name the theme of the exhibition. It was definitely not easy for her. I repeatedly searched for various alternatives, just to avoid naming things directly. From Martha's first suggestion to my creation of the video inviting me to the exhibition took several weeks. Several weeks of fighting with myself, with learned patterns, with my own fears. But that's exactly what this exhibition is about. It is not about male depression, but about the way it is perceived by most men. I don't think women have a problem talking about the weaknesses of their partners, or more broadly of the men around them. Rather, it's men who fear imaginary stigmatization, being stripped of their symbolic armor. For what is a man if not a warrior, a hunter, a defender? And why do we still use these medieval patterns in the modern world?


From the beginning, the whole project was for me a field of testing and pushing my own limits. On an artistic level, I longed to explore emotionally difficult areas, to work with traumas, to puke out my own weaknesses with creativity. Until now, I have taken great care to ensure that all of this has always remained behind the studio door. This time I wanted to see what it would be like to use these emotions from the negative category in the creative process. To transform darkness into physical objects. I realize that from the outside, a person unaware of my new approach might not notice the difference in my works of this and last year. For me, however, it's a difference on the level of Black Sabbath vs. Teletubbies. Do I intend to continue this approach? Not likely. Digging into one's dark areas favors them too much. In the long run it is too exhausting.


But back to pushing boundaries. During the Keep Smiling exhibition, I decided to talk about the figure of a man struggling with mental weaknesses also through my own body. Here I identify nudity as the ultimate unveiling of oneself, giving up the armor, the facade. Nudity is the display of hidden truth.


The most interesting related experience was a photo shoot with Agnieszka Wlachos ig:@agnieszka.wlachos, which we committed together on one of the Vistula beaches. I see running with a bare bottom in a public place as a bizarre, but (surprisingly) not so difficult experience for me. Agnieszka and I have known each other for a few years, but I offered her cooperation on the exhibition definitely because of her amazing portfolio. From the beginning I fully relied on Agnieszka's professionalism. From the session through the selection and processing of photos to the installation of the exhibition, everything according to the author's artistic vision. I must admit that it came out great. The appropriately illuminated, three-meter-high photographs built up the space in the main hall of the pavilion.


I also invited two artists performing in the field of new media to participate in the exhibition:Bartosz Wyszynski ig@cardinal.mov and Sefa Sagir ig: @sefasagr. Bartosz prepared an installation referring to the rush of thoughts. Floating on the floor, the words stuck to the feet of people walking among them. The installation was a bridge between the paintings Gathering I (which was the first painting I created for this exhibition) and Gathering II (which was the most recent work), both containing figures of traveling male souls.


With Sefa, we jointly realized the design of a three-dimensional painting that interacted with the viewer. The viewer used facial expressions to control what appeared in the painting. The result was a constantly transforming, ephemeral work, with the viewer becoming a co-author. An attentive person might have noticed nearby a similar dimensional piece partially covered with foil, which in my intention is a teaser for the development of the interactive paintings project with Sefa.


In addition to the above, the exhibition also included a collection of paintings in an abstract way about various aspects related to depression. About stares that become a ground of imaginary projections. About the clutter of thoughts and the blurring of memories. About bipolar states of joy and unhappiness. About the fact that the fitness of the body has nothing to do with mental toughness. About the last 500 days of my creativity. About my close friend who masked the darkness with a smile. In the basement I arranged one room to symbolize the interior of a mind possessed by black thoughts - a series of my photos and two paintings appeared there; a suffocating one and one that managed to escape. There was also a hidden display in the basement telling the story of denial and forgetting. Behind one of the lamps visualizing statistics on male suicide attempts was a small room with photo montages spread on the floor. It was part of my first ever exhibition in 2003. A dark, surreal visualization of the world around me. A world where you weren't allowed to show weakness and the only allowed feelings were anger and fear (if you induced it). I treat the works scattered on the dirt floor as a personal foundation for an exhibition created 21 years later about men's failure to admit their problems with depression.


In the Main Hall of the exhibition there was an installation in which a temporary painting telling the story of feeling unhappy was trapped in a cage of tangled wires. During the finissage where a great acoustic concert was given by Milito ig:@militohome in a performative act I freed the painting from the symbolic trap and breaking it into parts and shared it with the audience. Katharsis. Liberation. Happy End.... it would be nice.


I can see that I've already stretched this text a lot, but I would still like to add my subjective summary. Bracket the entire period of preparation of this exhibition and perhaps experience my own personal katharsis?


From the beginning, I didn't want it to be an exhibition about me. It was supposed to be an event about a topic, and I was only objectifying myself by playing a role. In my assumptions it was, as I mentioned earlier, to be a voice for an important cause. A loud scream that would somehow give meaning to the dramas I was witnessing. Did that happen? Unfortunately, I doubt it. I'm still hoping for some kind of butterfly effect, but from the perspective of 2 weeks after the show, I conclude that the scream turned out to be less than a whisper. Given the sponsor's unwarranted breach of contract the day before the event ended, it was also a rather costly whisper. Well, c'est la vie.


But from an artistic point of view, I consider this exhibition to be my best ever, and I stick to that. Thanks again to the other artists; Agnieszka Wlachos, Bartosz Wyszyński, Sefa Sagir and Milito, who gave a wonderful performance during the closing of the exhibition. Video at the link. I also can't forget to mention Marta Popławska and Krzysztof Żukowski, who were responsible for the promotion and recording of the exhibition.


Finally, I wish everyone lots of smiles !!!

 
 
 

Comments


bottom of page